Pierwszy dzwonek zaprosił już na lekcje, dzieci poszły do szkół, a kierowcy… utknęli w korkach. Jak się okazuje, nie tylko nowy rok szkolny powoduje, że po polskich miastach jeździ się zdecydowanie gorzej niż jeszcze kilka dni temu.
Jak wynika z naszych analiz z lat ubiegłych, regularnie w lipcu i sierpniu miasta przyśpieszają – od kilkunastu do nawet 30 procent względem tego, jak jeździło się po nich przed wakacjami. Mieszkańcy dużych miast zdążyli się już przyzwyczaić do wakacyjnego tempa, teraz jednak pora na powrót do drogowej rzeczywistości.
Początek września dla wielu kierowców okazuje się jednak drogowym horrorem. Wiele osób wraca z urlopów, a rodzice zaczynają podwozić swoje pociechy na zajęcia. Korkują się nie tylko okolice szkół w godzinach porannego i popołudniowego szczytu komunikacyjnego – niejednokrotnie „stoją” całe miasta. To tzw. „korkowy efekt motyla”: nawet niewielkie zwiększenie liczby samochodów powyżej standardowej przepustowości ulic owocuje dramatycznym zmniejszeniem prędkości jazdy. Kilka dni potrwa nim kierowcy na nowo przyzwyczają się do jazdy po swoich miastach.
Większa liczba aut wyjeżdżających na ulice to jedna strona medalu, drugą są przedłużające się lub nowe remonty, czy… niedziałające sygnalizacje świetlne, o czym sami na własnej skórze niejednokrotnie przekonaliśmy się w ostatnim czasie codziennie przemierzając poznańskie ulice. Wystarczy, że nawet przez kilkanaście minut sygnalizatory przestają wyświetlać światła na dużych skrzyżowaniach, a dochodzi do całkowitego paraliżu krzyżujących się ze sobą dróg.
Jest jeszcze trzeci, najsmutniejszy powód tworzenia się wrześniowych korków: to kultura jazdy kierowców, a raczej jej brak. Wjeżdżanie na żółtym świetle przy lewoskręcie na zakorkowanym skrzyżowaniu nigdy nie jest dobrym pomysłem, tymczasem widok auta stojącego na środku krzyżówki i blokującego ruch wcale nie jest rzadkim widokiem. Podobnie jak niedojeżdżanie do końca zwężenia będąc na lewym pasie i usilna próba „wpychania się” na prawy pas nawet kilkaset metrów wcześniej, bądź nie wpuszczanie tych, którzy grzecznie dojechali do końca zwężenia i chcą jechać dalej. Jazda na suwak to dla wielu kierowców nadal pojęcie abstrakcyjne i może realizacja nowego pomysłu Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa o obowiązkowym stosowaniu się do jazdy polegającej na naprzemiennym przepuszczaniu się samochodów upłynni ruch w takich miejscach.
Jak sobie zatem radzić z drogowym wrześniowym koszmarem? Rady są banalnie proste. Po pierwsze, zwłaszcza w trakcie trwania porannego szczytu komunikacyjnego, warto nastawić budzik na wcześniejsze budzenie i wyruszyć w drogę zanim ulice wypełni fala kolejnych aut. Po drugie, nie jeździć na pamięć. Trasy, które dobrze znamy może i są wygodne, ale często okazuje się, że jadąc innymi ulicami dotrzemy do celu znacznie szybciej omijając korki. Dlatego też nawet na krótkie, miejskie podróże warto włączyć NaviExperta i zaufać zaproponowanej przez aplikację trasie. Oszczędziliśmy czas już wielu kierowcom, a ci, którzy jechali „po swojemu” niejednokrotnie pluli sobie w brodę, że nie posłuchali naszych wskazówek. Czemu więc i Ty nie pozwolisz sobie na poprawienie komfortu jazdy?