Przeanalizowaliśmy ponad milion przejazdów na blisko stu trasach w całej Polsce. Za pomocą technologii Community Traffic online sprawdziliśmy dokładnie, gdzie kierowcy szczególnie lubią się rozpędzać oraz jakie warunki i ograniczenia prędkości ich faktycznie ograniczają, a jakie stymulują do rozwijania jeszcze wyższych prędkości.
Parcie na szkło
Wszystkie fotoradary stałe są oznakowane. Wydawałoby się więc, że kierowcy z obawy przed kosztownym zdjęciem będą zwalniać gdy tylko zobaczą tablicę informującą o fotoradarze. Jak się okazuje – nie do końca. Średnia prędkość tuż przed fotoradarami, postawionymi na trasach z ograniczeniami do 50 km/h wynosi 64 km/h. To tylko 2 km/h mniej niż wtedy, gdy fotoradar nie znajduje się w pobliżu. Z danych wynika, że prędkość na trasach z ograniczeniem do 50 km/h w okolicach fotoradaru przekracza nawet 91% kierowców. Nie jest to duża różnica w porównaniu z miejscami, gdzie fotoradary nie stoją. Tam gdzie nie ma ryzyka fotki, pięćdziesiątkę przekracza 92% kierowców.
+ 10 do prędkości
W terenach zabudowanych na trasach z ograniczeniami prędkości do 50 km/h, niezależnie od tego czy w okolicy jest fotoradar czy go nie ma, w przybliżeniu co piąty kierowca przekracza dozwoloną prędkość o mniej niż 10 km/h. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że kierowcy zdają sobie sprawę z tego, że fotoradary zwykle są ustawione z 10 kilometrową tolerancją – czyli nie fotografują tych pojazdów, które poruszają się z prędkością do 10 km/h wyższą niż dozwolona. Dane z Community Traffic pokazują, że kierowcy skrupulatnie z tego korzystają.
Pirat drogowy na minutę
Z danych NaviExpert wynika, że o ile w terenach zabudowanych na trasach aż 92% kierowców przekracza dozwoloną pięćdziesiątkę, to w miastach* takich kierowców jest mniej, ale to wciąż aż 68%. Średnia prędkość na wybranych odcinkach z ograniczeniami do 50 km/h w miastach to 56 km/h, a poza nimi to 66 km/h.
*w przypadku miast w badaniu były brane pod uwagę tylko odcinki dróg niesąsiadujące bezpośrednio ze światłami i skrzyżowaniami, tzw. szybkie proste, na których ruch odbywa się płynnie.
Na trasach z ograniczeniem do 50 km/h, na których nie ma fotoradarów, średnio 2 % kierowców przekracza dozwoloną prędkość o 40-50 km/h, czyli jedzie z prędkością nawet i dwukrotnie wyższą niż pozwalają obowiązujące przepisy, a 1 % przekracza ją nawet o 60 km/h. Wydaje się, że te 3% to niewiele, jednak na ruchliwej ulicy, np. w Warszawie, po której przejeżdża około 50 tys. samochodów na dobę, te 3% oznacza 1500 takich kierowców dziennie i… daje średnio jednego pirata drogowego na minutę, który drastycznie przekracza dozwoloną prędkość.
Syndrom autostradowy
Przy zjazdach z autostrad i ekspresówek występuje tzw. syndrom autostradowy. Dane zgromadzone przez NaviExpert pozwalają określić niebezpieczeństwo, jakie to zjawisko ze sobą niesie. Syndrom autostradowy występuje, gdy kierowca po przejechaniu sporego odcinka trasą szybkiego ruchu lub autostradą zjeżdża na trasę z niższą dopuszczalną prędkością jazdy. Po podróży drogą z wysokim limitem prędkości kierowca – mimo, że z niej zjechał – wciąż czuje, że może jechać szybciej, niż na to pozwalają znaki. Znacznie przekracza dopuszczalne prędkości oraz chętniej wyprzedza innych kierowców. Pomimo, tego, że na takich odcinkach dróg częste są kontrole drogowe, kierowcy zdają się tym nie przejmować, dopóki nie mają poczucia nieuchronności kary. Z danych NaviExpert wynika, że na przykładowej trasie przechodzącej z ekspresówki w trasę o dopuszczalnej prędkości do 70 km/h, kierowcy podróżują średnio z prędkością 85 km/h jeżeli nie występują kontrole drogowe i 77 km/h jeżeli wiedzą o patrolu. Dla porównania, średnia prędkość na trasach z ograniczeniami do siedemdziesiątki, gdzie syndrom autostradowy nie występuje, wynosi 69km/h.
Nieuchronność kontroli skutecznym straszakiem
Oczywiście kierowcy na wszystkich typach dróg zwalniają głównie wtedy, gdy mają pewność co do obecności kontroli drogowej. Z danych NaviExpert wynika, że gdy kontrola drogowa nie występuje, jeżdżą średnio o 10% szybciej, niż gdy jest. Skąd w takim razie kierowcy dowiadują się o kontrolach drogowych i wiedzą gdzie zwolnić? Okazuje się, że tradycyjny, choć nielegalny sposób jak miganie światłami jest wciąż popularny. Sprawdzają się także CB radia, a coraz większą popularność zyskują aplikacje na smartfony z ostrzeżeniami CB, takie jak mobilne CB.
Jednak pomimo coraz większej popularności takich mobilnych udogodnień, wielu kierowców, wydaje się nie przejmować ani fotoradarami ani kontrolami drogowymi. Może to wynikać z tego, że na forach internetowych krążą ogłoszenia o treści: „Wydaje mi się, że prowadziłem Twój samochód, a Ty niesłusznie zostałeś ukarany mandatem. Oczywiście chcę wszystko zrekompensować. Daj znać, a ustalimy szczegóły. 120 zł za punkt”.