Środek dużego miasta w Polsce. Mamuśka podróżuje samochodem z małym dzieckiem w foteliku. Słyszy dźwięk wiadomości i sięga po telefon, by przeczytać SMS-a. Chwilę później do jej zaaferowanych dzwonkiem uszu dochodzi chrzęst blachy. Tym razem ucierpiał tylko lakier, ale mogło się skończyć zupełnie inaczej.
To historia z pamiętnika autorki tekstu. Kosztowała tylko 700 złotych i skończyła się remontem zderzaków dwóch samochodów, w które wbiłam się dwutonowym Volvo. Od tamtego czasu nie piszę już SMS-ów podczas jazdy. Zdarza mi się rozmawiać przez zestaw głośnomówiący, ale pisarstwo uprawiam wyłącznie przy zgaszonym silniku.
Opisana historia nie jest szczególnie wyjątkowa. W 2009 roku walijska policja przygotowała bardzo drastyczny i kontrowersyjny film, który miał skutecznie zniechęcić do pisania wiadomości tekstowych podczas jazdy. Pozornie niegroźne pisanie jest bowiem częstą przyczyną wypadków.
Film można obejrzeć tu: (UWAGA: wyjątkowo drastyczne i poruszające treści – wyłącznie dla osób pełnoletnich!)
Adresatami produkcji byli przede wszystkim młodzi kierowcy, wśród których pisanie podczas jazdy jest prawdziwą plagą. Film wywołał sporą burzę w Internecie, ale z pewnością zwrócił uwagę na problem, który dotyczy wszystkich szerokości geograficznych w równym stopniu. Bo prawdą jest, że niejednemu z nas zdarza się pisać w trakcie prowadzenia.
Według badań amerykańskiego operatora telekomunikacyjnego AT&T prawdopodobieństwo spowodowania wypadku podczas pisania SMS-a wzrasta 23-krotnie. Osobami szczególnie narażonymi na wypadki z powodu „tekstowania” są młodzi kierowcy, którzy – jako użytkownicy telefonów – pięć razy częściej w ciągu dnia piszą wiadomości tekstowe, niż starsi użytkownicy.
W kwietniu tego roku AT&T przeprowadziło badanie nastoletnich kierowców na próbie 1200 osób w wieku 15-19 lat, z różnych części świata. Wyniki testu są dość niepokojące. Co prawda 97% badanych przyznało, że pisanie SMS-ów podczas jazdy jest niebezpieczne, ale mimo to:
- 43% osób przyznało się do pisania podczas jazdy, z czego aż 11% twierdzi, że robi to dość często,
- 60% potwierdziło, że pisze wiadomości podczas oczekiwania na czerwonym świetle,
- 61% przyznało, że ich znajomi piszą SMS-y podczas jazdy,
- 75% twierdzi, że pisanie wiadomości jest zjawiskiem bardzo częstym wśród znajomych.
Co ciekawe, aż 41% badanych przyznało, że ich rodzice również piszą SMS-y w trakcie prowadzenia.
Jednym z elementów badania było pytanie o oczekiwany czas odpowiedzi na wiadomość. 89% uczestników przyznało, że spodziewają się reakcji z drugiej strony w czasie krótszym niż 5 minut. I wydaje się, że jest to częściowo odpowiedź na pytanie dlaczego piszemy podczas jazdy, choć wiemy, że jest to niebezpieczne i nieodpowiedzialne. Mobilność ułatwia nam kontaktowanie się ze światem i bycie na bieżąco, nic więc dziwnego, że także w samochodzie chcemy korzystać z „informacyjnej pępowiny”. Coraz częściej też nasza praca wymaga stałej łączności – także w samochodzie. Ale ile wart jest pozornie zaoszczędzony czas?
Akcja edukacyjne AT&T to nie tylko badania i raporty. Operator przygotował również serię filmów, które pokazują, co mogą odebrać pozornie błahe słowa. Sami sprawdźcie, co lub kogo zabrały te teksty:
SMS moża zaczekać!
Joanna z NaviExpert