Wezwania do zapłaty kary za przekroczenie dopuszczalnej prędkości zrobione przez fotoradar mogą nie być ważne ze względu na „wadę prawną” elementów pomiarowych instalowanych w fotoradarach – twierdzi ekspert w zakresie urządzeń mierzących prędkość. Mandaty będziemy wyrzucać do kosza?
Sieć fotoradarów w Polsce systematycznie się poszerza, stawiane są kolejne urządzenia wykonujące zdjęcia, a także wypróbowywane są nowe rozwiązania, takie jak odcinkowy pomiar prędkości. Tymczasem według Jarosława Teterycza, eksperta w zakresie urządzeń mierzących prędkość i biegłego sądowego z zakresu pomiaru prędkości, nowe fotoradary posiadają wadę prawną, na podstawie której można domniemywać, że mandaty z przydrożnych skrzynek są nieważne ze względu na niedokładny pomiar prędkości.
fot. Karolina Kabat
Każde urządzenie do pomiaru prędkości podlega kontroli metrologicznej i aby mogło zostać dopuszczone do użytku musi uzyskać tzw. zatwierdzenie typu. Na tej podstawie i kontroli poprawności działania dostaje świadectwo legalizacji pierwotnej, by w późniejszym czasie co roku móc uzyskiwać świadectwo legalizacji ponownej. W czym więc tkwi problem?
Teterycz w wywiadzie dla serwisu Moto.pl twierdzi, że nowe zatwierdzenia typu przy wymianie fotoradarów nie odbyły się zgodnie z prawem. – Problemem nie są stare homologacje, a dokładniej rzecz nazywając „zatwierdzenia typu”. Problemem jest niezgodne z prawem wykorzystanie tzw. urządzeń pośredniczących, które zgodnie ze stanowiskiem GUM (Główny Urząd Miar), wyrażonym w znanych mi pismach tej instytucji, nie mają prawa być używane – mówi ekspert, po czym dodaje: – Innym poważnym problemem jest to, że co najmniej część dostarczonych urządzeń zdaje się nie mieć wiele wspólnego z urządzeniami, których dotyczyło zatwierdzenie typu. Oznacza to, że mają one tzw. „wadę prawną”, co może pociągać za sobą domniemanie, że ŻADNE wykonane przez nie pomiary prędkości nie są dowodem wykroczeń. Może to pociągnąć za sobą lawinę roszczeń o odszkodowania względem Skarbu Państwa.
Stanowisko Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego w tej sprawie brzmi następująco:
W toku prowadzonych postępowań Zamawiający od każdego z uczestników wymagał, aby zaoferowane urządzenia pozostawały w zgodzie z warunkami metrologicznymi. Wiedza o tym była podstawą do przyjęcia rozwiązania umowy ramowej, gdzie do startu w postępowaniu na umowę ramową zaproszono także tych wykonawców, którzy nie mają jeszcze zatwierdzenia typu, informując ich z góry, że do złożenia oferty realizacyjnej będą musieli pozyskać to właśnie zatwierdzenie (co jest oczywiste, aby urządzenia mogły działać lege artis).
Przetargi były poprzedzone analizą metrologiczną, przygotowaną przez renomowaną kancelarię prawniczą będącą doradcą w tym postępowaniu. Ponadto Zamawiający przeprowadził dialogi techniczne z potencjalnymi wykonawcami, właśnie w celu lepszego rozeznania rynku.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy tak było naprawdę, czy też przypuszczenia Teterycza są słuszne. Fotoradary nadal robią i będą robić zdjęcia kierowcom przekraczającym prędkość, a po dostaniu wezwania do zapłaty mandatu karnego praktycznie zwykły uczestnik ruchu drogowego nie ma możliwości przedstawienia dowodu, że dany fotoradar został wyposażony w podzespoły, które nie powinny uzyskać zatwierdzenia typu. Pozostaje więc jeździć z NaviExpertem i zdjąć nogę z gazu po usłyszeniu i zobaczeniu ostrzeżenia o fotoradarze w aplikacji.